wtorek, 29 maja 2018

BAD KLEINKIRCHHEIM NA KONIEC !


Dla nas sezon narciarski się już niestety skończył. Biurowa ekipa wróciła właśnie z ostatniego w sezonie 2017/2018 tygodnia na nartach – tym razem padło na austriacki region Bad Kleinkirchheim. Dla większości z nas był to narciarski debiut w Austrii, jeszcze nie zdarzyło nam się osobiście testować tamtejszych stoków. Jak wrażenia?


Pierwsze dwa dni nie napawały optymizmem ze względu na wszechobecną mgłę i topiący się śnieg. Wszędzie wokół było tak biało, że nie wiedzieliśmy, w którym miejscu jest śnieg, a w którym mgła. Oba dni wyjeździliśmy jednak na tyle, na ile mogliśmy – co prawda trochę po omacku i w obawie o wywrotkę na jednej z wszędobylskich zasp. Te dni przynajmniej pozwoliły nam poznać lokalną infrastrukturę około narciarską, która w konfrontacji z naszymi doświadczeniami z ośrodków włoskich, no cóż , wypadła średnio. To nie to, że w Austrii barów i atrakcji nie ma, ale widać, że to, co jest zostało zbudowane już jakiś czas temu. Jedzenie i picie również nie wyróżnia się jakoś szczególnie. Fani przesiadywania w barach i wylegiwania się na leżaczkach mogą czuć się lekko zawiedzeni gdyż to, co serwują lokale jest bardzo często typowym jedzeniem barowym. Nam jednak udało wyłuskać się kilka perełek, bez których w późniejszych dniach nie wyobrażaliśmy sobie przerwy w narciarskim szaleństwie. Na absolutnego lidera wysunęła się zupa gulaszowa – Gulaschsuppe, która skradła nam serce. Jest to lokalny przysmak i chyba najbardziej austriackie danie, jakie udało nam się podczas wyjazdu zjeść. Sycące i idealne na mroźniejsze dni.


Jedzenie  jedzeniem, ale co ze stokami? Tak jak wcześniej wspominaliśmy, przez dwa pierwsze dni ciężko było jakkolwiek je ocenić, ale nie ukrywajmy – my byliśmy nastawieni do nich mało przychylnie. Wszystko wskazuje na to, że przy niekorzystnych warunkach stoki stają się trudne do ujarzmienia. Trzeciego dnia, ku naszej radości, sprawdziły się prognozy i rano przywitało nas bezchmurne niebo i prażące słońce, które już do końca nas nie opuszczało. Dopiero wtedy mogliśmy zacząć zwiedzać trasy i pokazać pełnię naszych umiejętności. Z szokiem stwierdziliśmy, że w ładnej pogodzie wszystkie trasy są świetnie przygotowane, a do tego szerokie i o optymalnej długości. Niewiele czasu było nam potrzebne żeby w niektórych trasach się zakochać i od tamtej pory co rano zrywać się z myślą, by jak najszybciej założyć narty.


Czy polecamy? Bardzo! Ludziom, którzy szukają sportowych wrażeń na ciekawych stokach – bardzo.Ludziom, którzy liczą na wygodny leżaczek i rozbudowane apres-ski nie odradzamy pobytu w Bad, ale przestrzegamy przed starszą infrastrukturą. Nas Austria urzekła i z pewnością od teraz będziemy tam częściej gościć. Na teraz, narty odkładamy na półkę, pora skupić się na letnim wypoczynku 😊