Dla nas sezon narciarski się już
niestety skończył. Biurowa ekipa wróciła właśnie z ostatniego w sezonie
2017/2018 tygodnia na nartach – tym razem padło na austriacki region Bad Kleinkirchheim.
Dla większości z nas był to narciarski debiut w Austrii, jeszcze nie zdarzyło
nam się osobiście testować tamtejszych stoków. Jak wrażenia?
Pierwsze dwa dni nie napawały
optymizmem ze względu na wszechobecną mgłę i topiący się śnieg. Wszędzie wokół
było tak biało, że nie wiedzieliśmy, w którym miejscu jest śnieg, a w którym
mgła. Oba dni wyjeździliśmy jednak na tyle, na ile mogliśmy – co prawda trochę
po omacku i w obawie o wywrotkę na jednej z wszędobylskich zasp. Te dni
przynajmniej pozwoliły nam poznać lokalną infrastrukturę około narciarską,
która w konfrontacji z naszymi doświadczeniami z ośrodków włoskich, no cóż ,
wypadła średnio. To nie to, że w Austrii barów i atrakcji nie ma, ale widać, że
to, co jest zostało zbudowane już jakiś czas temu. Jedzenie i picie również nie
wyróżnia się jakoś szczególnie. Fani przesiadywania w barach i wylegiwania się
na leżaczkach mogą czuć się lekko zawiedzeni gdyż to, co serwują lokale jest
bardzo często typowym jedzeniem barowym. Nam jednak udało wyłuskać się kilka
perełek, bez których w późniejszych dniach nie wyobrażaliśmy sobie przerwy w
narciarskim szaleństwie. Na absolutnego lidera wysunęła się zupa gulaszowa –
Gulaschsuppe, która skradła nam serce. Jest to lokalny przysmak i chyba
najbardziej austriackie danie, jakie udało nam się podczas wyjazdu zjeść.
Sycące i idealne na mroźniejsze dni.
Jedzenie jedzeniem, ale co ze stokami? Tak jak
wcześniej wspominaliśmy, przez dwa pierwsze dni ciężko było jakkolwiek je
ocenić, ale nie ukrywajmy – my byliśmy nastawieni do nich mało przychylnie.
Wszystko wskazuje na to, że przy niekorzystnych warunkach stoki stają się
trudne do ujarzmienia. Trzeciego dnia, ku naszej radości, sprawdziły się
prognozy i rano przywitało nas bezchmurne niebo i prażące słońce, które już do
końca nas nie opuszczało. Dopiero wtedy mogliśmy zacząć zwiedzać trasy i
pokazać pełnię naszych umiejętności. Z szokiem stwierdziliśmy, że w ładnej
pogodzie wszystkie trasy są świetnie przygotowane, a do tego szerokie i o
optymalnej długości. Niewiele czasu było nam potrzebne żeby w niektórych
trasach się zakochać i od tamtej pory co rano zrywać się z myślą, by jak
najszybciej założyć narty.
Czy polecamy? Bardzo! Ludziom,
którzy szukają sportowych wrażeń na ciekawych stokach – bardzo.Ludziom, którzy liczą na wygodny
leżaczek i rozbudowane apres-ski nie odradzamy pobytu w Bad, ale przestrzegamy
przed starszą infrastrukturą. Nas Austria urzekła i z pewnością
od teraz będziemy tam częściej gościć. Na teraz, narty odkładamy na półkę, pora
skupić się na letnim wypoczynku 😊
Ale super, chociaż nie zgadzam się, ze jest tam przestarzała infrastruktura. Ale faktycznie w porównaniu z Włochami jest nieco gorzej.
OdpowiedzUsuń